środa, 6 lipca 2011

ESSENCE - STAY WITH ME


Zaczynając swoją przygodę z recenzjami, postanowiłam sobie, że zanim sama napiszę coś o konkretnym produkcie, zajrzę na Wizaż - KWC. Tak też zrobiłam w sprawie błyszczyka Essence - Stay with me, no i już widzę, że to nie był najlepszy pomysł. Nie chcę zgłębiać wątku, bo wtedy recenzja błyszczyka zmieniłaby się w krytykę krytykujących. Prawda jest taka, że nie ma tak, by wszystkim dogodzić i zawsze można wszędzie znaleźć jakieś "ale". Inna sprawa, że niektórzy od zwykłego błyszczyka oczekują nie wiadomo jakich cudów niewidów. Takie rzeczy, Drogie Panie, tylko w Photoshopie;-)


Photobucket



Przeraża mnie łazienka, z której spoglądają na mnie inteligentne proszki, trójwymiarowe granulki., etc. Dlatego od błyszczyka nie wymagam zbyt wiele, a na pewno nie tego, że będzie inteligentnie rozpoznawał kolor moich ust, instynktownie rozprowadzał się po ustach, czy innych sensacji XXI wieku. Fakt, nazwa "Stay with me", a jeszcze bardziej dopisek "longlasting" pozwalają liczyć na trwałość dłuższą od przeciętnej, ale z drugiej strony sama konsystencja błyszczyka raczej wyklucza jego super przyczepność, z którą jest tak, jak z tymi tuszami wydłużająco-podkręcającymi z gwiazdką, przy której malutkimi literkami producent zaznacza, ze modelce doklejono rzęsy. Nazwę "Stay with me" można jednak odczytać też w ten sposób, że błyszczyk, choć nie ponadprzeciętnie trwały, jest tak przyjemny w użytkowaniu, ze zostanie w naszej kosmetyczce na dłużej. Ze mną, na pewno.

Photobucket



Tak, jak wspomniałam, nie uważam tego błyszczyka za super trwały produkt, choć bez jedzenia i picia jego ubytek zauważyłam dopiero po jakichś czterech godzinach. Jeśli wcześniej piłam albo jadłam, to wiadomo - nie ma takiej siły, by za wydatek około 9zł (na promocji 7 zł z groszami) całość pozostała nam na ustach. Jednak sama aplikacja błyszczyka należy do tak przyjemnych, że nie można jej sobie odmówić.

Photobucket



Konsystencja jest bardzo kremowa, choć raczej rzadsza, ale nie wodnista. To taki balsam pachnący... na Wizażu piszą, że malinową Mambą, ale nie dam sobie uciąć głowy, czy to Mamba czy raczej Maoam. Uznajcie mnie za zdziecinniałą, ale uważam, że to jeden z cudowniej pachnących błyszczyków. Po nałożeniu go na usta, zapach szybko się ulatnia, a szkoda. Przyznam się Wam, że postawiłam sobie mój błyszczyk na biurku i kiedy tylko dopada mnie gorszy nastrój w ciągu dnia, funduję sobie króciutką aromaterapię - bylebym się tylko nie uzależniła...

Photobucket



Dosyć nietypowy jest aplikator. Nie mam możliwości dodania zdjęć własnej roboty, więc muszę Wam go opisać. Jest to po prostu gąbeczka zwężana pośrodku. Kiedy wyciągamy gąbkę z opakowania porcja błyszczyku jest właśnie w tym zagłębieniu. Wierzcie lub nie, to świetne udogodnienie, dzięki któremu można błyszczyk idealnie rozprowadzić na ustach. Żeby warstwa była równomiernie rozłożona, trzeba trochę nim popracować w tą i z powrotem. Jeśli, podobnie jak ja, macie wąską górną wargę, końcówka aplikatora pozwala na perfekcyjne rozsmarowanie na niej błyszczyka.

Photobucket



Efekt na ustach jest taki, jak w przypadku większości błyszczyków, które nie mają w swojej charakterystyce przymiotnika "kryjący" - on nie kryje i nie zmienia koloru ust. Od tego są pomadki. Natomiast zmienia odcień, a na jaki, to zależy od wybranego odcienia. Ja osobiście mam 05 "I like cotton candy" i po jego nałożeniu moje usta nabierają odcienia malinowego przełamanego nasyconą fuksją. Zmiana jest widoczna, ale nie drastyczna. Błyszczyk, jak sama nazwa wskazuje, błyszczy (matowy błyszczyk to byłby niezły oksymoron), ale nie posiada w sobie żadnych drobinek czy brokatu. To raczej efekt błysku zbliżony do tafli wody. Błyszczyka nie czuć na ustach, ani zapachowo, ani wagowo (nie obciąża ust). Jednak, gdy wiatr zawieje nam zza pleców, lubią się do niego lepić włosy. Czasem napatoczy się też jakiś drobniejszy owad, no ale nikt nie powiedział, że błyszczyk ma te paskudztwa odstraszać.




Photobucket

Błyszczyk Essence - Stay with me dostępny jest w siedmiu, zróżnicowanych odcieniach. Prezentuję Wam je na zdjęciach - od delikatnego różu, przez odcienie nude, koralowe, malinowe róże do czerwieni. W każdym opakowaniu są 4 ml produktu. Dostępne są oczywiście przede wszystkim w Drogeriach Natura, w pierwszej szafie Essence - po jej lewej stronie, u góry. Jak dla mnie, świetny produkt na lato - dokupię pewnie jeszcze odcienie 02 i 03.


Photobucket

PS: Tym z Was, które poszukują czegoś błyszczykowego i długotrwałego, a przy tym wygładzającego usta, polecam... Wazelinę. Do jej zalet można od razu dopisać cenę - nie pamiętam dokładnie, ile kosztuje, ale coś około 3-4 złotych. Moje spierzchnięte po zimie usta w ciągu kilku dni nabrały niesamowitej gładkości i miękkości.

Źródło zdjęć: Essence

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz