środa, 13 lipca 2011

VIPERA CITY FUN - róż do policzków

Photobucket

Już na początku tego bloga powinnam zaznaczyć, że będę kładła w swoich tekstach nacisk na kosmetyki kolorowe i na firmy polskie. Nie znaczy to, że czasem nie wspomnę o pielęgnacji, czy kosmetykach made in zagranica (już wspomniałam, chociażby o paletach Sleeka). Dziś jednak recenzja kosmetyku kolorowego produkcji polskiej, a mianowicie różu do policzków firmy Vipera, Róż pochodzi z serii City fun, a odcień, który posiadam to numer 21

Photobucket

W życiu nie kupiłabym takiego odcienia różu, a dokładnie tak wyglądającego w opakowaniu, gdyby nie jeden filmik obejrzany na YouTube. W filmiku dziewczyna pokazała delikatny rumieniec stworzony za pomocą tego konkretnego różu, który po prostu mnie zachwycił. Jestem fanką naturalnie zaróżowionych policzków. Dziecięciem będąc nieśmiałym, taki rumieniec miałam na twarzy nieustannie, gdy wydoroślałam pozostałam bladziochem, który musi sobie rumieniec wyczarowywać, a że pędzlem posługuję się niezgrabnie, preferuję róże, które nie są w stanie zrobić mi krzywdy w postaci różowych placków, jak u klowna czy rosyjskiej matrioszki. Wierzcie lub nie, ale ten róż tak krzykliwie wygląda wyłącznie w pudełku.

Photobucket

Zacznijmy jednak od słów producenta, a raczej - nie oszukujmy się - zatrudnionych do tego speców od marketingu i kobiecych pragnień;-): "Róż „CITY FUNlansuje odświeżoną twarz z nutką połysku. Pełne wdzięku różane i miedziane tony kreują dopełnienie kobiecej urody
  • Paleta ożywczych barw z naturalnym wdziękiem stylizuje kobiecość
  • „City Fun” uświetni twarz, upozoruje na idealną i zdrową
  • szlachetny kunszt receptury ożywi wycięcie policzków, łagodnie wygładzi owal twarzy, lekko owiane kolorem skronie dodadzą twarzy młodości i wdzięku
  • ergonomiczna kasetka z lusterkiem i szerokim pędzlem zapewni komfort przy aplikacji
    Uciekając od pospolitości, dla wrażenia młodości, piękna, bajkowości lub po prostu dla poprawienia wyglądu, sięgamy po róż.
    Kosmetyk ten, często niedoceniany, zdobywa coraz większą popularność.
    Otulając fragmenty twarzy subtelną mgiełką koloru, modeluje i uładza rysy, a cerę upiększa finezją aksamitnych, dodających uroku barw."
No cud, nie róż... Aż dziwne, że nie napisano tego wszystkiego trzynastozgłoskowcem. Nie wiem, jak Wy reagujecie na tego typu reklamowe slogany poziomem sensu porównywalne z tekstami piosenek Szymona Wydry czy zespołu Feel, ale ja zazwyczaj parskam śmiechem. "Lansuje, kreuje, stylizuje, uświetnia... etc. etc" Jakby nie wystarczało nam to, by róż różowił nasze policzki... Jest jeszcze gorzej, gdy dochodzimy do wycięcia policzków - domyślam się , że chodziło o podkreślenie kości policzkowych, uwypukleniu ich, ale policzka sobie za to uciąć nie dam. Z kolei, gdy słyszę o upozorowaniu, to mi się z morderstwem i innymi kryminalnymi zagadkami Miami to kojarzy... No, przepraszam - każdy ma jakiegoś bzika, niektóre dziewczyny czepiają się opakowań, a ja tekstów, które producent puszcza w świat. Szczególnie, kiedy dołącza go do naprawdę dobrego produktu.

Co do opakowania, nie będę go opisywać, widzicie na zdjęciach. Ciekawostką jest to, że pod różem znajduje się tajny schowek z lusterkiem i pędzelkiem. Ja generalnie jestem za tym, żeby producenci kosmetyków nie dołączali pędzelków czy pacynek do cieni i róży, bo najczęściej można sobie nimi zrobić krzywdę, nie makijaż. Sama róż nakładam pędzlem z ESSENCE - tu z kolei mądry producent wpadł na pomysł, żeby końcówki pędzla były różowe. Zdarza się, że macham tym pędzlem po różu, macham i nadal wygląda, jakby nic mi się nie nabrało. Mimo tych przeciwności daję radę...

Photobucket

W lusterku można zobaczyć mój aparat - prahistorycznej generacji. Nie wiedzieć skąd, mam też drugi podbródek

Na palcu róż prezentuje się tak:

Photobucket

Natomiast na policzkach, jak już wspomniałam, daje efekt naturalnego rumieńca. Na dowód swatch:

Photobucket

Dokładnie tak samo moja skóra na ręce wygląda, gdy się podrapię. Nie wiem, dlaczego na zdjęciach może wydawać się, że róż ma w sobie jakieś drobinki. Teraz, w sztucznym świetle też widzę w nim dość sporo fioletowych, iskrzących się drobinek (może to ta "nutka połysku";-)), jednak na moich policzkach City Fun Blush Vipery daje efekt w 100% matowy - tak zgodzę się z poetą - to mgiełka matowego koloru. Nie ma mowy o efekcie bombki.

Photobucket

Nie mam żadnych problemów z rozprowadzaniem różu - nie tworzy on plam, z łatwością się go rozciera, nie osypuje się. Oczywiście, da się nim przesadzić, więc najlepiej nakładać go stopniowo, w świetle dziennym.

Moim zdaniem przyzwoity produkt za dobrą cenę - 10,99 zł za 5,5 g produktu. Do kupienia tutaj

Photobucket

Skoro już czepnęłam się tekstu "marketingowego", czepne się czegoś jeszcze (taką mam naturę, aż dziwne, żem ryba, a nie rak czy jakiś skorpion). Chodzi mi o kolory przedstawione przez firmę VIPERA - zarówno na stronie firmy, jak i sklepu. Niewiele mają one wspólnego z rzeczywistością, a w przypadku kosmetyków kolorowych to karygodne. Gdy klientka zamówi produkt w konkretnym odcieniu, a otrzyma coś innego, następnym razem zastanowi się nad zakupem w innym sklepie, kosmetyków innej marki... Skoro blogerki bez problemu umieszczają na swoich blogach zdjęcia kosmetyków o wiele bardziej oddające ich rzeczywisty odcień, tym bardziej powinna dopilnować tego firma sprzedająca kosmetyki przez internet. Mam nadzieję, że Vipera to poprawi, bo kosmetyki ma dobre, internetowy sklep świetnie zaopatrzony, także w nowości i nie życzy sobie za przesyłkę jednego-dwóch produktów dwunastu złotych, jak co poniektóre sklepy.

Ja w internetowym sklepie Vipery zakupy zrobię jeszcze nie raz. A co!




1 komentarz:

  1. oo, fajny ten róż ;) ja widziałam róże z vipery bodajże z taka puchatą poduszeczką ;)

    pozdrawiam, chemical-health.blogspot.com

    ps. dodaję do obserwowanych ;)

    OdpowiedzUsuń